niedziela, 27 stycznia 2013

W końcu widzimy spuściznę po Małyszu



Za nim nasz "Orzeł z Wisły" zaczął odnosić swoje największe sukcesy, polscy skoczkowie na skoczniach prezentowali się mizernie. Dorastając w latach 90-tych, ja inii kibice skoków narciarskich byli skazani na emocjonowaniu się tylko wyłącznie skokami skoczków zagranicznych. Niestety nasi reprezentacji z Wojciechem Skupniem, Robertem Mateją czy Łukaszek Kruczkiem na czele, najczęściej zajmowali miejsca poza czołową 30-stką. Pamiętam te czasy, gdy wejście do drugiej serii polskiego skoczka było uznawane za sukces, a miejsce w połowie tej stawki za wielki sukces. To były trudne czasy, trudno było się nawet emocjonować takimi rezultatami, więc zostawało kibicowanie Weissflogowi Golbergowi, Czy Funace.

Dlatego gdy Adam Małysz jeszcze jako 16-latek zaczął zdobywać miejsca na podium lub w jego pobliżu, było to wielkim szokiem. Jak wiadomo potem była przerwa i trudne chwile, ale gdy Adam Małysz powrócił w wielkim stylu w 2001 roku i bił na głowę wszystkich, zapanowała niespotykana do tej pory euforia i małyszomania. Co Cię działa nie mogą wytłumaczyć nawet psychologowie i socjologowie, Adam Małysz stał się symbolem narodowym i dobrem narodowym.

Niewątpliwie skromny człowiek odcisnął trwała piętno na polskiej społeczności i sporcie, piętno w pozytywnym znaczeniu. Takie sukcesy i taki bum na skoki, spowodowało, że setki a może nawet tysiące młodych dzieciaków zapragnęło skakać jak Adam Małysz. Zaczęto budować skocznię w Wiśle i zapoczątkowano akcję "Szukamy następców mistrza", i w końcu wielki skoki wróciły na stałe do Polski, a Puchar Świata w Zakopane stał się jednym z najbardziej prestiżowych konkursów.

Jednak Małysz skakał, lata mijały a następców nie było, co jakiś czas ktoś błysną zajmując miejsce w pierwszej 14 czy 10 ale, podium i wygrywanie turniejów przez lata były wyłącznie domeną Małysza. Dopiero u schyłku jego kariery pojawiły się pierwsze oznaki, że Polska poza Adamek, po też innych dobrych skoczków. Za plecami Małysza powoli pojawiał się Kamil Stoch. Był to pierwszy skoczek, który regularnie zajmował miejsce w czołowej 15 i jak również mógł walczyć o podium. W ostatnim sezonie Małysza Kamil Stoch miał już renomowaną markę i nie raz zajmował lepszą lokatę od naszego "króla skoków". W 2011 roku stało się to o czym przez lata tylko marzono, inny Polski skoczek niż Małysz wygrał zawody Pucharu Świata! I to nie raz!

Sezon 2012/2013 to już zupełnie nowa bajka. Nie tylko Kamil Stoch po części zastąpił Małysza(jak wiadomo Małysza nie da się zastąpić), ale również pozostali skoczkowie podciągnęli poziom i regularnie zajmują miejsca w pierwsze 15-stce czy 10-tce. To ewenement w historii polskich skoków! Nigdy tylu polskich skoczków nie awansowało do czołowej 30-stki. Teraz Mamy już Stocha, Kota, Żyłę i każdy z nich zajmuje miejsce w pierwsze 10, z realną możliwością walki o podium. Serce się cieszy, że w końcu doczekaliśmy się wysokiemu poziomu nie tylko jednego skoczka. Wiadomo, że sukcesów Małysza nie powtórzą, gdyż skoczek pokroju i talencie Małysza rodzi się raz na 50 lat, ale doczekaliśmy się efektów bumu skoków i "Małyszomanii". Sukcesy i dorobek "Orła z Wisły" zaczął owocować! Chwała mu za to!