Jerzy Kulej - legenda polskiego boksu
Narodowość: Polska
Data i miejsce urodzenia: 19.10.1940, Częstochowa
Data śmierci: 13.07.2012
Dyscyplina: Boks
Osiągnięcia:
Igrzyska Olimpijskie | ||
Tokio 1964 | lekkopółśrednia | |
Meksyk 1968 | lekkopółśrednia | |
Mistrzostwa Europy | ||
Moskwa 1963 | lekkopółśrednia | |
Berlin 1965 | lekkopółśrednia | |
Rzym 1967 | lekkopółśrednia |
Jerzy Kulej to jeden z najwybitniejszych polskich sportowców i najwybitniejszy polski bokser amatorski. W swojej karierze stoczył 348 walk z których wygrał 317, 25 przegrał i 6 zremisował.
Już od dzieciństwa pasją małego Kuleja był sportu, jeszcze jako dziecko nauczył się pływać, a także poważnie trenował jazdę na łyżwach. Ale jego wczesne lata nie były usłane różami. Był jedynakiem wychowywanym przez wspaniałą kochającą, ale zapracowaną i borykającą się z materialnymi kłopotami matkę. Uciekał ze szkoły, rozrabiał i mało brakowało aby zupełnie zszedł na złą drogę. Na szczęście trafił na Wiktora Szyińskiego – trenera klubu Skra w Częstochowie. Ten uporządkował młodego Jurka, a boks pozwolił mu trenować dopiero za parę lat.
Początek kariery
Na dobre karierę boksera rozpoczął w wieku 16 lat w Skrze Częstochowa. Początki były trudne, ale już 2 lata później zadebiutował w reprezentacji Polski, której trenerem był wówczas słynny Feliks Stamm. Kariera Kuleja nabierała tempa, na Mistrzostwach Polski Juniorów został uznany za najlepszego zawodnika, a rok później był w kadrze na ME w Lucernie, gdzie doszedł do ćwierćfinału. Kulej zdecydował się wtedy na przeniesienie do Gwardii Warszawa, w tym samym roku ukończył też szkołę średnią.
Ale za czasów Stamma świetnych pięściarzy było dużo i na pierwsze Igrzyska na które mógłby pojechać Kulej (Rzym 1960) zastąpił go w kategorii lekkopółśredniej, Marian Kasprzyk. To samo miało miejsce kolejnego roku, kiedy to Papa Stamm wybierał kadrę ma ME w Belgradzie. Kiedy jednak Kasprzyk miał przymusową przerwę, swoją szansę wykorzystał Jerzy Kulej, który wytrwale przebijał się do reprezentacji.
Na majowych ME w 1963 roku, które odbywały się w Moskwie, Kulej był już bezkonkurencyjny. W finale pokonał znakomitego boksera i obrońcę złotego medalu, Łotysza w barwach ZSRR - Alojza Tumińsza. W 1962 roku Kulej rozpoczął pracę w Milicji Obywatelskiej.
Pierwsze złoto olimpijskie
Przyszedł czas na pierwsze Igrzyska Olimpijskie, odbywajże się w Tokio (1964 r.). Kulej jechał tam już jako faworyt i faktycznie nie zawiódł. W pierwszej rundzie pokonał Argentyńczyka Amayaę, w kolejnej wygrał z Brytyjczykiem Mc Taggartem. W ćwierćfinale nie dał szans Rumunowi Michaliny, zaś w półfinale zwyciężył reprezentanta Ghany Blaya, ale po tym pojedynku był strasznie poobijany. „Bolały mnie wszystkie kości, mięśnie miałem jak z waty, na głowie takie guzy, że nie sposób się było uczesać się” - wspominał Kulej, nie dawał sobie zbytnio nadziei na pokonanie w finale znakomitego Rosjanina Eugeniusza Frotowa, z którym przegrał dziewięć miesięcy wcześniej w spotkaniu finałowym o Puchar Europy Polska - ZSRR. W walkach eliminacyjnych Kulej, który jak zwykle walczył bojowo, był przecież prawdziwym fighterem, atakował non stop, dążył do półdystansu, zasypywał przeciwników ciosami. Przed walką finałową w Tokio Kulej stracił jednak pewność siebie. Ale pewność tą odzyskał dzięki Stammowi, który zabrał go na odprężający spacer gdzie razem ustali nietypową taktykę na przeciwnika Tym razem to Kulej miał oczekiwać na rywala i nie iść do przodu tak jak zawsze.
Pierwsza runda przebiegała dokładnie tak jak zaplanowali, na drugą Stamm znów zmienił taktykę. Przez pół rundy kazał Kulejowi boksować tak jak w pierwszym starciu, zaś później nasz pięściarz miał w końcu zaatakować. I tak zrobił. Przed trzecią rundą Stamm powiedział do Kuleja: „Masz nieznaczną przewagę. Teraz już boksuj, jak chcesz, daj z siebie wszystko, idź na całego. Sam pięściarz z kolei wspominał to tak: „Idę na całego. Frotow też, co chwilę się ocieramy, bombardujemy, zasypujemy uderzeniami. Cios za cios. Brakuje mi tchu, kompletnie sucho w ustach, dosłownie gryzę ziemię, nie ustępuję, nacieram, odpieram jego ataki, blokuję jego uderzenia, sam biję seriami i pojedynczymi ciosami, sierpami i prostymi. Widzę wszystko, dojrzewam w tej walce z sekundy na sekundę, czuję swoją przewagę, czuję, że jestem lepszy, wygrywam”.
Po tym wielkim sukcesie w Tokio Jerzy Kulej był w znakomitej formie, wygrywał niemalże wszystko, ponownie został Mistrzem Europy. Do kolejnej olimpiady waga lekkopółśrednia należała do Kuleja. W 1966 roku Kulej wygrywa turniej przedolimpijski w Meksyku, zostając uznanym najlepszym pięściarzem imprezy. W pierwszej walce tego turnieju Polakowi pękły jednak trzy zęby, a ich usunięcie spowodowałoby krwotok i uniemożliwiło dalszy udział w zawodach. Kulej walczył jednak z bólem i do końca turnieju boksował z pękniętymi zębami.
Rok później przydarzyła mu się jednak wpadka. Dość niespodziewanie bowiem przegrał w finale ME w Rzymie, wywalczając „tylko” srebrny medal.
Zbliżały się Igrzyska w Meksyku, Kulej miał tam jechać po kolejne złoto, ale los mu nie sprzyjał -18 czerwca 1968 roku doszło do tragicznego zdarzenia. Kulej, wracając wczesnym rankiem samochodem z Aleksandrowi Kujawskiego do Ciechocinka uległ poważnemu wypadkowi. Pięściarz doznał licznych obrażeń twarzy i głowy uderzając głową w szybę. Pierwsza diagnoza mówiła nawet o uszkodzeniu kręgów szyjnych, ale na szczęście nie potwierdziła się.
Po wykurowaniu się, Jerzy Kulej mimo zakazu lekarzy podjął ryzyko i wznowił treningi nie chcą opuśić startu w kolejnej Olimpiadzie. Dostaje nominację do kadry olimpijskiej, chociaż deptał mu po piętach Ryszard Petek, Mistrz Europy w wadze piórkowej, który potem przeniósł się lekkopółśredniej.
To nie był jednak koniec kłopotów Kuleja. Na zgrupowaniu przedolimpijskim w Zakopanem, bokser podczas jednego z wypadów na miasto, pobił czterech milicjantów, kolegów po fachu. Groziła mu odpowiedzialność karna, więc wyjazd do Meksyku wisiał na włosku. Kulej - gwardzista zobowiązał się jednak przed swoimi przełożonymi z MO i MSW, że ponownie przywiezie z olimpiady złoty medal, inaczej może grozić mu kara więzienna.
Drugie złoto olimpijskie
Na ringu w Meksyku Kulej w kolejnych rundach wygrywa z Węgrem Kadim, Włochem Caprettim, pięściarzem z NRD Tiepoldem, Finem Nilssonem, by w finale zmierzyć się z Kubańczykiem Enrique Requeiferosem.
Przed samą walką Stamm, który był zmartwiony wcześniejszymi porażkami w finale Grudnia i Olecha, powiedział do Kuleja: „Jurek, wiesz dobrze, że to nie tylko twoja, ale i moja ostatnia olimpiada. Jak nie wygrasz, to już nam nigdy więcej nie zagrają hymnu” .
Walka z Kubańczykiem, jak stwierdził sam Kulej, była jego najdramatyczniejszą w karierze. Trzy silne ciosy młodego Kubańczyka były nokautujące, lecz Polak, dzięki doświadczeniu, utrzymał się na nogach, nie sprawiając nawet wrażenia zamroczonego. „Zobaczyłem przed oczami ciemną plamę, w którą zacząłem z uporem bić” - wspominał po latach Kulej. Po raz pierwszy w dziesięcioletniej już wówczas karierze, nasz mistrz doznał po ciosie zamroczenia. Ostatecznie jednak wygrał ten pojedynek 3:2 (59:58, 60:59, 60:59, 59:60, 59:60) i został złotym medalistą olimpijskim po raz drugi.
Zakończenie kariery
Wielu oczekiwało, że Kulej pociągnie jeszcze do Monachium i tam będzie się starał walczyć o kolejny medal olimpijski. Tymczasem mistrz postanowił zrezygnować z uprawiania boksu u szczytu sławy. Dokonał tego w typowo „sulejowskim” stylu.
Zatelefonował do Jacka Żemantowskiego, który był wówczas najpopularniejszym dziennikarzem sportowym w telewizji, że zamierza złożyć oświadczenie o zakończeniu kariery. Za chwilę obaj już siedzieli w studio. Chciano później powiesić Żemantowskiego za to, że osłabił polski boks. Do Kuleja też miano pretensje, że nikogo nie uprzedził. Ale to była jedyny sposób na rozstanie z boksem, inaczej przecież nie pozwolono by Kulejowi na zakończenie kariery, podczas której ani raz nie został znokautowany.
Zanim nasz mistrz zakończył karierę otwarł na warszawskiej Starówce kawiarenkę „Ring”, która szybko rozbłysła, ale potem zgasła. Przygoda z gastronomią zakończyła się bankructwem, a komornik nawet zlicytował samochód mistrza olimpijskiego.
Po zakończeniu kariery
W 1972 roku wystąpił z MO, a także ukończył studia na Wydziale Nauczycielsko-Trenerskim Akademii Wychowania Fizycznego i rozpoczął pracę nauczyciela. Zaczął też robić karierę jako wnikliwy sprawozdawca telewizyjny z imprez bokserskich. Zagrał też ważną rolę w filmie Marka Piwowskiego „Przepraszam, czy tu biją?”. Na nowo ułożył sobie życie osobiste, zaczął zarabiać jako profesor boksu w Oxfordzie (za dnia budował domy, a wieczorami wykładał), wybudował dom pod Warszawą, doczekał się wnuków. Organizował też pierwsze w Polsce walki zawodowe m.in. w 1992 roku Przemysławowi Salecie.
Od 1975 do 1990 r. należał do PZPR. W latach 2001-2005 był posłem na Sejm wybranym z listy Sojuszu Lewicy Demokratycznej z okręgu warszawskiego. W 2004 r. przeszedł do Socjaldemokracji Polskiej, w 2005 bezskutecznie z jej ramienia ubiegał się o reelekcję w wyborach parlamentarnych. Jest także członkiem zarządu PKOL , wiceprezesem Związku Boksu Zawodowego w Polsce, prezesem Klubu Polskich Medalistów Olimpijskich. Został odznaczony m.in. złotym Medalem za Wybitne Osiągnięcia Sportowe (wielokrotnie) oraz Krzyżem Oficerskim (1968) i Komandorskim (1998) OOP. W 1995 otrzymał Nagrodę im. Aleksandra Rekszy. W ostatnich latach Jerzy Kulej był związany z stacją Polsat, gdzie był komentatorem boksu.
Śmierć
W grudniu 2011 roku, podczas benefisu swego przyjaciela Daniela Olbrychskiego, Jerzy Kulej w trakcie przemówienia doznał rozległego zawało serca i udaru. Przeżył tylko dzięki natychmiastowej reanimacji kardiologa obecnego na benefisie. Po operacji przechodził rekonwalescencję w warszawskim szpitalu, jego stan zaczął się poprawiać. Wszyscy byli pozytywnie zaskoczeni chartem ducha Kuleja, który z uporem mistrza dochodził do zdrowia. "Śmierć omal mnie nie znokautowała, ale wstałem na 7. Nie dałem się wyliczyć" - żartował Jerzy Kulej w rozmowie z Andrzejem Kostyrą. Kiedy wydawało się, że wszystko idzie ku dobremu, Kuleja dopadł kryzys ponownie trafił do szpitala, okazało się, że ma czerniaka. Jerzy Kulej zmarł w domu będąc na przepustce ze szpitala. Jerzy Kulej był duszą towarzystwa, o boksie zawsze opowiadał z pasją i entuzjazmem.
Jego życie to temat na powieść sensacyjną. Zresztą jedyny dwukrotny złoty polski medalista igrzysk w boksie spisał swoją historię i w 1994 roku wydał drukiem. Książka nosi tytuł „Dwie strony medalu”. Kulejowi przypisuje się powiedzenie: „Nie ma bokserów odpornych na ciosy. Są tylko źle trafieni"
info: Jerzy Kulej
wikipedia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz